Moje subiektywne Katowice

Tak się składa, że już drugi raz zimuję w Katowicach. Dla jasności: urodziłem się w tym mieście i spędziłem tu kilkadziesiąt lat swojego życia, a następnie świadomie i z premedytacją się z niego wyniosłem. Przez niemal dwadzieścia lat bywałem tu sporadycznie, odwiedzając rodziców i przyjaciół. Dwa lata temu po śmierci moich rodziców odziedziczyłem mieszkanie w Katowicach, które obecnie sprzedaję. Zbiegło się to z poważną chorobą serca, więc zarówno poprzednią jak i obecną zimę spędzam w Katowicach. Poniżej trochę moich całkowicie subiektywnych dygresji.

Katowice w ciągu ostatniego pół wieku zmieniły się bardzo. Niestety jest jedna rzecz, która właściwie się nie zmieniła. Stan powietrza w tym mieście jest tragiczny. W chwili, kiedy to piszę (ostatni dzień lutego) poziom pyłu PM2,5 przekroczony jest o ponad 50 procent i jest to stosunkowo dobry wynik jak na to miasto. Co ciekawe mieszkańcy w większości żyją w przekonaniu, że stan powietrza jest tu doskonały. Pewien udział kształtowaniu tej świadomości ma tablica z wyświetlanym poziomem zanieczyszczeń, która znajduje się w dyskretnym i mało uczęszczanym miejscu, na ulicy Plebiscytowej (róg Jagiellońskiej). Ponieważ poziom zanieczyszczeń wzrasta wieczorem, osiągając apogeum nad ranem i spadając przed południem, mało kto dostrzega ten aspekt rzeczywistości. Po dwóch tygodniach mieszkania w Katowicach zaczynam coraz bardziej kaszleć. Zawsze. Kiedy wyjeżdżam, kaszel znika w ciągu kilku dni. Dużym przeżyciem jest sytuacja, kiedy po kilku miesiącach pobytu w mieście wracam na wieś. Wysiadając z pociągu w Wysokiej Kamieńskiej niemal zachłystuję się powietrzem, które jest całkowicie bezwonne. W Katowicach po tygodniu pobytu mózg wyłącza wrażenia zapachowe i człowiek przestaje odczuwać smak powietrza. Dobrze, dość narzekania, dalej już będzie tylko pozytywnie.

Największą zaletą Katowic i ogólnie Śląska jest stan służby zdrowia. Pamiętajcie, że dawno już pożegnałem pięćdziesiątkę i w ostatnich latach przeszedłem przez depresję, chorobę nowotworową i niewydolność serca, stąd jest to dla mnie bardzo istotny element życia. Jako punkt odniesienie traktuję województwo Zachodniopomorskie, gdzie przyszło mi dość intensywnie korzystać z opieki zdrowotnej. Kubeł pomyj na lecznictwo w Zachodniopomorskim wyleję innym razem, wróćmy do Katowic. Otóż, w mojej opinii nie tylko średnie kompetencje lekarzy są niezwykle wysokie, ale przede wszystkim pacjent traktowany jest jak człowiek, który potrzebuje pomocy i którym trzeba się zaopiekować. Co więcej, poziom kompetencji o opieki nie zależy od tego czy jesteśmy pacjentem prywatnym, płacącym z własnej kieszeni czy ubezpieczonym, za którego płaci NFZ.

Miasto się zmienia. Młodnieje. Pojawiło się trochę całkiem fajnych pubów, a nawet multitapów, zapewniających dobre piwo, niezłe jedzenia i dobre towarzystwo. Nie skupiają się one jednak wokół ulicy Mariackiej, jak chcieliby obecni włodarze miasta, ale trzeba ich nieco poszukać. Zapewniam, że warto. Mariacka, pomimo liftingu, w dalszym ciągu jest dość podłym miejscem, zapewniającym rozrywkę dość niskiego gatunku. Znajdziemy to pijalnie podłego piwa i taniej wódki uzupełnione o fastfoodowe jedzenie. Wystarczy jednak odejść kilkadziesiąt metrów od tej ulicy, aby znaleźć prawdziwe perełki, które opiszę innym razem. Sama ulica Mariacka, jest jak stara prostytutka, pokryta grubą warstwą makijażu, spod którego nieubłaganie wymyka się jej historia i prawdziwy charakter. Jednak już ulice Staromiejska, Dworcowa, Mielęckiego, Francuska, Warszawska tworzą interesujący szlak kulinarno-alkoholowy stwarzając możliwość wielu atrakcyjnych degustacji.

Rowery. To stosunkowo młoda twarz Katowic. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że co drugi mieszkaniec Katowic płci męskiej posiada co najmniej jeden wypasiony rower oraz “obcisłe” ciuchy i ich używa. Stosunkowo łatwo wyjechać z miasta na dłuższe wycieczki np. na Muchowiec i Murcki do Parku Leśnego, czy do Chorzowskiego Parku Kultury im. Ziętka. Ostatnio miasto twardo wdraża sieć ścieżek rowerowych i chociaż mógłbym mu nieco zarzucić, to biorąc pod uwagę zastałe uwarunkowania można już całkiem wygodnie jeździć po Katowicach na rowerze (najlepiej w masce przeciwpyłowej). Dodatkowo moją aprobatę wzbudził system Metrorower – system wypożyczania rowerów obejmujący swoim zasięgiem całą aglomerację górnośląską. Temat na osobny wpis, praktycznie same zalety: tanio, dobry sprzęt, dużo stacji, dobrze działająca apka itd.

Na dzisiaj na tym zakończę, ale spodziewaj się jeszcze kilku wpisów o Katowicach.

Blog o elektronice, pszczołach, IT i całej reszcie